Witajcie w 2016 roku!
Na blogach nastał czas podsumowań, refleksji i postanowień.
U mnie odkąd pamiętam nigdy nie było noworocznych postanowień. Może nie zrozumiałam tej idei, tego popędu społeczeństwa do wyznaczania miliarda celów których realizacja zaczyna się akurat 1.01, w drastycznych przypadkach zmieniających z dnia na dzień życie o 180 stopni. Natomiast z zamiłowaniem przysłuchuję się w połowie lub pod koniec stycznia (taak, tak, już tak wcześnie!) znajomym, którzy ubolewają, że z postanowień nic nie wyszło już na samym początku. Czasem jest gorzej, czasem po spisaniu listy zmian po prostu o niej zapominają..
Ale po co to? Tak naprawdę zmienia się przecież jedna cyfra, nic więcej. Ostatni dzień grudnia podobny jest do pierwszego dnia stycznia. Podobno spisanie celów pomaga w ich realizacji, bez względu na to kiedy się je spisze, połowa lutego też jest niczego sobie! Tylko wiecie, spiszmy te zadania, które naprawdę zamierzamy podjąć a nie tylko chcemy. Sama chęć i spisanie nic…
Na blogach nastał czas podsumowań, refleksji i postanowień.
U mnie odkąd pamiętam nigdy nie było noworocznych postanowień. Może nie zrozumiałam tej idei, tego popędu społeczeństwa do wyznaczania miliarda celów których realizacja zaczyna się akurat 1.01, w drastycznych przypadkach zmieniających z dnia na dzień życie o 180 stopni. Natomiast z zamiłowaniem przysłuchuję się w połowie lub pod koniec stycznia (taak, tak, już tak wcześnie!) znajomym, którzy ubolewają, że z postanowień nic nie wyszło już na samym początku. Czasem jest gorzej, czasem po spisaniu listy zmian po prostu o niej zapominają..
Ale po co to? Tak naprawdę zmienia się przecież jedna cyfra, nic więcej. Ostatni dzień grudnia podobny jest do pierwszego dnia stycznia. Podobno spisanie celów pomaga w ich realizacji, bez względu na to kiedy się je spisze, połowa lutego też jest niczego sobie! Tylko wiecie, spiszmy te zadania, które naprawdę zamierzamy podjąć a nie tylko chcemy. Sama chęć i spisanie nic…