Dziś będzie trochę prywaty, trochę smutku, a przede wszystkim nadziei..
Mam problemy. Od jakiegoś czasu coś zaczęło się we mnie psuć. Początkowo bagatelizowałam całą sprawę - bo też ja jedna jestem na świecie? I opowiadałam dookoła, że albo coś ze mną jest nie tak, albo z zegarkiem. Po cichu liczyłam, że jednak druga opcja okaże się być prawdziwa. Celem zweryfikowania prawdziwości problemu z zegarkiem umówiłam się z Night Runnersami, że podrzucę komuś na poniedziałkowy trening zegarek, by się wreszcie dowiedzieć co szwankuje. Niestety, dla mnie rzecz jasna. okazało się, że sprzęt mam niczego sobie- działa tak jak powinien. I to ze mną po prostu coś jest nie tak.
To chyba od tego momentu zaczęłam się załamywać powoli. Kurczę, muszę zacząć działać w takim razie, bo zaczyna się robić zbyt poważnie, a co gorsza - niebezpiecznie. Przez to, że w październiku/listopadzie raczej sobie odpoczywałam od biegania i trenowałam co najwyżej w domu - całego problemu nie odczuwałam. Było pięknie! A l…
Mam problemy. Od jakiegoś czasu coś zaczęło się we mnie psuć. Początkowo bagatelizowałam całą sprawę - bo też ja jedna jestem na świecie? I opowiadałam dookoła, że albo coś ze mną jest nie tak, albo z zegarkiem. Po cichu liczyłam, że jednak druga opcja okaże się być prawdziwa. Celem zweryfikowania prawdziwości problemu z zegarkiem umówiłam się z Night Runnersami, że podrzucę komuś na poniedziałkowy trening zegarek, by się wreszcie dowiedzieć co szwankuje. Niestety, dla mnie rzecz jasna. okazało się, że sprzęt mam niczego sobie- działa tak jak powinien. I to ze mną po prostu coś jest nie tak.
To chyba od tego momentu zaczęłam się załamywać powoli. Kurczę, muszę zacząć działać w takim razie, bo zaczyna się robić zbyt poważnie, a co gorsza - niebezpiecznie. Przez to, że w październiku/listopadzie raczej sobie odpoczywałam od biegania i trenowałam co najwyżej w domu - całego problemu nie odczuwałam. Było pięknie! A l…